Sejm zagłosował za ustawą zakazującą hodowli zwierząt na futra. Nowe prawo zakłada zakaz tworzenia nowych ferm i zamknięcie tych działających obecnie najpóźniej do 2033 r. Teraz ustawa trafi do Senatu, a następnie na biurko prezydenta. Większość, która poparła ją w Sejmie, jest w stanie odrzucić ewentualne weto głowy państwa.
Osobne projekty w tej sprawie złożyli: Małgorzata Tracz (pod projektem podpisali się posłowie KO, Polski 2050, Lewicy i Razem) i Jarosław Sachajko (z podpisami Wolnych Republikanów, PiS i Konfederacji).
Podczas posiedzenia Komisji Nadzwyczajnej ds. ochrony zwierząt Jarosław Sachajko oznajmił, że jego projekt powstał „na prośbę” [prawdopodobnie branży futrzarskiej – przyp. red.] w odpowiedzi na projekt Małgorzaty Tracz. Zakładał on dłuższy (15-letni) okres wygaszania, ale nie przewidywał odszkodowań.
Ostatecznie wypracowana ustawa wprowadza zakaz tworzenia nowych ferm, a te funkcjonujące aktualnie mają zakończyć działalność do 2033 r. Początkowo projekt posłanki Tracz zakładał 2029 r., a posła Sachajki – 2039 r. (oba projekty zostały złożone w czerwcu ubiegłego roku).
Hodowcom, którzy zakończą działalność do 1 stycznia 2027 r., przysługuje odszkodowanie w wysokości 25% rocznego przychodu (średnia za lata 2020-2024), a w kolejnych latach – 20%, 15%, 10% i 5%. Po 1 stycznia 2031 r. odszkodowanie nie przysługuje. Weryfikacją wniosków i wypłatą odszkodowań zajmie się Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Dodatkowo pracownicy zwolnieni w związku z zamknięciem fermy otrzymają odprawę w wysokości rocznego wynagrodzenia, a hodowca może wnioskować do ZUS o zwrot kwoty wypłaconych odpraw.
Ustawę poparło 339 posłów i posłanek – całe kluby: KO (poza wstrzymującą się Bożeną Lisowską), Polski 2050, Lewicy i koło Razem, a także większość członków PSL i PiS oraz Paweł Kukiz (Wolni Republikanie), Izabela Bodnar i Tomasz Zimoch (niezrzeszeni, wcześniej Polska 2050).
Przeciw zagłosowała Konfederacja, Konfederacja Korony Polskiej, część posłów PiS, pozostali Wolni Republikanie (w tym Jarosław Sachajko), a także minister rolnictwa i rozwoju wsi Stefan Krajewski (PSL) i niezrzeszony Tomasz Rzymkowski.
Małgorzata Tracz (KO):
Robimy to dla 3 mln zwierząt, które są co roku zabijane na futra; robimy to dla tysięcy mieszkańców, którzy cierpią z powodu sąsiedztwa ferm; robimy to, bo taka jest wola ponad 70% Polek i Polaków. Nasze procedowanie nad projektem ustawy o zakazie hodowli zwierząt na futra jest połączeniem rozsądku i wrażliwości. Mam nadzieję, że będziemy dalej tak współpracować i razem odeślemy futra do historii.
Marek Suski (PiS):
Moim zdaniem jest to chwila przełomowa. Polacy są narodem, który ma wielką empatię, kocha zwierzęta. Odwołuję się też do chrześcijańskich zasad głoszonych chociażby przez Tomasza z Akwinu, który mówił o naszych braciach mniejszych, o szacunku do każdego życia, do każdego zwierzęcia. Ta ustawa likwiduje cierpienie zwierząt. Kiedyś ludy pierwotne ubierały się w skóry, w futra. Dzisiaj potrafimy wytwarzać ubrania, nawet sztuczne futra, które są tak piękne, że są nie do odróżnienia od tych prawdziwych, więc dlaczego mają te zwierzęta cierpieć, kiedy możemy wytworzyć nasze ubiory bez cierpienia, niepotrzebnego zupełnie?
Jarosław Rzepa (PSL):
Ten projekt ustawy jest projektem kompromisu. Kompromisu, który daje możliwość wygaszania tych ferm w określonym przedziale czasowym. Nie jest to z dnia na dzień, mówimy tutaj o 8 latach. Zadbaliśmy o to, aby ci ludzie byli godnie potraktowani, żeby mieli czas na to, by znaleźć nową pracę, i żeby ten czas był wystarczający.
Ewa Szymanowska (Polska 2050):
W Polsce działa obecnie ok. 200 ferm futrzarskich, na których co roku zabija się ponad 3 mln norek, 15 tys. lisów i tysiące innych zwierząt tylko po to, by powstał produkt, który chce kupować coraz mniej osób. Branża futrzarska stanowi dziś zaledwie 0,01% PKB, a jej koszty społeczne związane z odorem, ze spadkiem wartości nieruchomości oraz z zagrożeniami sanitarnymi ponoszą całe lokalne społeczności. Świat mody, biznes, media wycofują futra z produkcji i publikacji. To moment, by powiedzieć jasno, że nie chcemy kraju, w którym cierpienie zwierząt jest źródłem zysku.
Dorota Olko (Lewica):
Nie ma powodu, żeby nasz kraj był jakimś skansenem okrucieństwa wobec zwierząt, niszczenia środowiska naturalnego, uprzykrzania życia ludziom, którzy mają nieszczęście żyć obok tych ferm. W XXI w. futro z norek nie jest już symbolem luksusu, nie jest prestiżem, jest po prostu obciachem. Polska jest obecnie jednym ze światowych liderów upadającej, cuchnącej i okrutnej branży. To nie przynosi nam chluby. Ta ustawa to prosta, uczciwa droga do zamknięcia raz na zawsze tego przemysłu.
Bronisław Foltyn (Konfederacja):
Polska jest europejskim i światowym liderem w hodowli zwierząt futerkowych. Jest to jedna z najbardziej zyskownych branż w rolnictwie. W projekcie przyjęto, że wszystkie fermy mają zniknąć z powierzchni Polski do 2033 r. To zbyt krótki czas na zakończenie tak zaawansowanych projektów, jakimi są fermy hodowlane. Nie zmienia się zasad gry w trakcie meczu. Chciałbym uzmysłowić wszystkim, że nie zostanie zlikwidowana żadna hodowla zwierząt futerkowych. Bo prawo rynku działa tu nieubłaganie. Wszystkie zostaną przeniesione, prawdopodobnie do Rosji i na Białoruś. To tam będą płacić podatki. Tam będą zarabiać właściciele ferm. Państwo będzie zarabiało. Niestety u nas w Polsce ten cały interes zostanie zwinięty.
Jarosław Sachajko (Wolni Republikanie):
Rolnictwo w Polsce stoi na krawędzi – nie z powodu kaprysów pogody czy koniunktury, ale z powodu ideologii, która pod pozorem zielonej transformacji, dobrostanu i europejskich standardów krok po kroku prowadzi do wygaszania polskiej produkcji zwierzęcej. To nie jest przypadek. To scenariusz, w którym zwierzęta futerkowe są dopiero początkiem, poligonem doświadczalnym do sprawdzenia, jak daleko można przesunąć granicę społecznej tolerancji. Jeżeli zgodzimy się na likwidację jednej branży bez uczciwych rekompensat, jutro przyjdzie kolej na następne. Dzisiaj rolnik został wrogiem publicznym. Jest oskarżany o hałas, zapachy, trucie środowiska oraz obniżenie wartości nieruchomości sąsiadów. To kampania stygmatyzacji, która miała odebrać rolnikowi moralne prawo do pracy.
Roman Fritz (Konfederacja Korony Polskiej):
Oni wszyscy chcą, żeby branża rolnicza była sukcesywnie wygaszana. Czego jeszcze zakażecie? To jest wierzchołek góry lodowej. To dotyczy w tym momencie branży futrzarskiej, bardzo wąskiej, ale to jest przeniesienie. Gdyby usystematyzować to wszystko, do czego dążycie, poszczególne branże niszczone w Polsce: górnictwo, hutnictwo, rolnictwo… Wy za tym wszystkim podnosicie ręce. Jedni i drudzy. Do tego, by obarczać sankcjami, zakazami i splotem nieżyciowych regulacji każdą dziedzinę życia, jesteście pierwsi.